Miasteczko w Islandii – recenzja

Miasteczko w Islandii recenzja

Stolicę Islandii oraz stolicę Polski w linii prostej dzieli aż 2768 kilometrów. To sporo biorąc pod uwagę, że oba miasta znajdują się w Europie. Islandia to najbardziej wysunięty na północny zachód kraj Europy, będący miejscem zamieszkania zaledwie 334 tysięcy osób, co odpowiada 50% liczby mieszkańców…Wrocławia. Islandia dla wielu z nas kojarzy się z pięknymi, nietkniętymi ręką człowieka krajobrazami, zamkniętymi w sobie tubylcami oraz dziwnymi przysmakami jak gnijące rekinie mięso – hákarl.

Do świata mieszkańców Islandii oraz ich prostych, codziennych obyczajów zabiera nas Guðmundur Andri Thorsson – autor krótkiej powieści „Miasteczko w Islandii„. Przez kilkanaście rozdziałów autor prezentuje nam wycinki z życia oraz przemyśleń wielu mieszkańców niewielkiego miasteczka, znajdującego się gdzieś na terenie wulkanicznej wyspy.

Losy bohaterów „Miasteczka w Islandii” przeplatają się, czasami są ze sobą zbieżne nieprzypadkowo, innym razem mamy do czynienia tylko z przelotną wymianą codziennych spojrzeń. Życie w islandzkim, niewielkim miasteczku toczy się leniwie, ale nie różni się wiele od tego, co zaobserwować możemy w naszym kraju. Mieszkańcy przeżywają rozterki dnia codziennego, kłócą się, godzą, wyznają sobie uczucia i skrywają żale. Uwielbiają swoją pracę i poświęcają jej także wolny czas, ale także zmagają się z trudnościami związanymi z prostą komunikacją. Niektórzy z nich gonią za marzeniami, inni pozostają wyłącznie w sferze marzeń, jeszcze inni żałują tego, że nie byli tak odważni by opuścić to nieprzyjazne dla wielu osób miejsce i wyruszyć do serca Europy, Ameryki czy Australii.

Mieszkańcy tytułowego miasteczka mimo wielu przeciwności losu jak zamknięta, niewielka społeczność, mało ścieżek kariery, ograniczona gospodarka czy rozwój osobisty, starają się radzić sobie z nudą, bolączkami i wypaleniem zawodowym. Realizują nawet dalekosiężne plany i starają się przełamywać własne słabości. Czasami trudno jest rozpoznać, że autor cały czas opowiada losy Islandczyków, gdyż w niektórych momentach ich historie są tak bliskie życiu każdego z nas. Cechami charakterystycznymi, które jednak jasno dają do zrozumienia, że oto stoi przed nam ląd zimny, ciemny i daleki, jakim jest Islandia, są z pewnością przywołania elementów życia codziennego – rybołówstwa, powszechnej turystyki, imigrantów ekonomicznych (w powieści aż 3-krotnie pojawiają się motywy Polaków, którzy wspierają lokalną ekonomię i stanowią obecnie jeden z jej filarów), a także zwyczaje jak częste spotkania przy alkoholu, problemy uzależnionych czy zachwalane tradycyjne produkty – wspominano także o Prince Polo, który w Islandii jest bardzo popularnym wafelkiem.

Chociaż „Miasteczko w Islandii” nie jest tytułem wybitnym, nie jest traktatem filozoficznym czy próbą zgłębienia natury Islandczyków lub sposobu na życie w bardzo nielicznym państwie, to lektura jest przyjemna i w gruncie rzeczy satysfakcjonująca. Odnosimy wrażenie, że mieszkańcy małych, oddalonych od Rejkawiku miasteczek są odważni, ambitni oraz chętnie do działania. W ich życie wplata się rutyna i nierzadko nuda, ale chęć dążenia do czerpania z wrażeń pełnymi garściami jest nader interesująca.


Miasteczko w Islandii

Autor: Guðmundur Andri Thorsson

Wydawnictwo: Wielka Litera

Rok wydania w Polsce: 2017

Ilość stron: 192

Dziedzina: Proza

Nasza ocena:

Ocena-4na5

Kup książkę na: http://www.wielkalitera.pl/ksiazki/id,165/miasteczko-w-islandii.html